Marilyn Monroe
http://marilyn-monroe.cba.pl/

Zołza Marilyn
http://marilyn-monroe.cba.pl/viewtopic.php?f=20&t=433
Strona 1 z 2

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 13:11 ]
Tytuł:  Zołza Marilyn

Niektórzy fani idealizują MM, a kiedy natrafiają na wady, które im przeszkadzają, porzucają ją jak kogoś, na kim się zawiedli. Ale przecież ona była człowiekiem tak samo jak my. I tak samo miała wady, humory, złościła się, klęła i czasem komuś dopiekła. Ten wątek nie ma na celu zrażenia fanów do MM lecz jedynie ukazanie jej zwyczajnej, ludzkiej natury. Możemy tu opisywać sytuacje, gdzie Marilyn była po prostu zwyczajną zołzą i negatywne emocje przejmowały nad nią kontrolę.

Z biografii M. Morgan:

Marilyn okazywała serdeczność ludziom, których lubiła, ale potrafiła też być "jędzą", co sama przyznała w rozmowie z reporterem W.J. Weatherbym w 1961 roku. Jedną z osób, które ją poznały z tej strony, był Michael Selsman, pracownik agencji Arthura P. Jacobsa (...) "Potrafiła być wredna, złośliwa, obłudna i napastliwa - do tego stopnia, że drżałem na samą myśl o spotkaniu z nią".
"Carol była w dziewiątym miesiącu ciąży i lada moment miała rodzić.Nie mogłem i nie chciałem jej zostawić w domu samej, dlatego zabrałem ją ze sobą do Marilyn Monroe, która chciała obejrzeć negatywy z sesji zdjęciowej. (...) Zapukałem do drzwi; moja żona stała obok i cała się trzęsła. Marilyn otworzyła i spojrzała na Carol, którą znała, ponieważ w studiu miały garderoby obok siebie. >Ty wejdź<, powiedziała, kiwając na mnie ręką >ale ona, niech poczeka w samochodzie< Tak mnie tym zaskoczyła, że nie wiedziałem co powiedzieć. Carol i ja spojrzeliśmy na siebie. Zapewniłem ją, że przyjdę za 15 minut. Naprawdę się bałem. Monroe, była jedną z naszych najważniejszych klientek. Nie chciałem jej podpaść i stracić pracy.
Każdy inny aktor, z którym miałem do czynienia, użyłby czerwonej kredki świecowej, żeby postawić znak X przy odrzuconym negatywie - ale nie Marilyn. Ona brała nożyczki i wycinała każdy negatyw, który się jej nie spodobał, następnie cięła go na drobne kawałeczki i wyrzucała do kosza. Ten żmudny proces trwał 3 godziny. W tym czasie kilkakrotnie wstawałem, żeby wyjść, a ona za każdym razem kazała mi usiąść. Byłem młody i głupi. Gdyby teraz przydarzyła mi się taka sytuacja, zachowałbym się inaczej - wolałbym stracić pracę niż żonę. Dla mnie to był dowód na to, jak okrutna potrafi być Marilyn Monroe".

Autor:  Narcissa [ 31 października 2016, o 16:38 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Jestem niemal pewna, że tutaj chodziło o ciążę tej kobiety, o zazdrość. Marilyn rozpaczliwie chciała mieć własne dzieci, ale wiadomo... Mogła też wówczas być na lekach, które powodowały niekiedy takie, a nie inne zachowania, jako skutek uboczny ich działania.
Poza tym nie wiadomo też jakie relacje miała z tamtą kobietą, znały się, nie wiadomo więc, co między nimi zaistniało.

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 16:42 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Też uważam, że chodziło tylko i wyłącznie o zazdrość. Pewnie Marilyn pomyślała sobie, że oni zrobili to specjalnie, żeby ją upokorzyć (w końcu nawet prasa sobie używała na niej, że nie może mieć dzieci). Więc się odegrała tak, jak potrafiła.

Autor:  Narcissa [ 31 października 2016, o 16:45 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

I tak jak wspomniałam - nie wiemy, czy obie kobiety nie miały jakichś utarczek ze sobą skoro się znały zawodowo.
A co do negatywów - nie widzę tutaj niczego złego. Po prostu chciała mieć pewność, że na pewno nie zostaną one kiedyś wykorzystane.

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 17:28 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Mimo wszystko ta kobieta była w 9 miesiącu ciąży, a Marilyn kazała jej siedzieć w aucie przez 3 godziny i nie pozwalała jej mężowi żeby chociaż mógł wyjść i sprawdzić czy wszystko w porządku albo zanieść jej szklankę wody - a różnie przecież mogło być skoro ona miała lada dzień rodzić. Ryzykowała zdrowiem jej i jej dziecka. Takie jest moje zdanie. I zrobiła to w pełni świadomie, tak myślę.

Autor:  Narcissa [ 31 października 2016, o 17:39 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

A kiedy miała miejsce ta sytuacja?
Dziwię się temu mężczyźnie, że bał się postawić Marilyn w tej kwestii (jeżeli cała ta sprawa nie jest oczywiście wyolbrzymiona).

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 17:45 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Te zdjęcia, które oglądała były robione w listopadzie 1961 roku więc to musiało być jakoś po tym czasie.

Ja się mu nie dziwię. Pracował w agencji, żona zaraz rodzi - myślał o ich utrzymaniu. A gdyby Marilyn się wkurzyła, coś poszłoby nie tak, to jego by zwolnili. Poza tym jak sam napisał, był w szoku że Marilyn tak zareagowała. A on był młody i posłuszny bo myślał o przyszłości powiększającej się rodziny.

Autor:  Narcissa [ 31 października 2016, o 18:06 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Ano cóż... zawsze będę po stronie Marilyn. Tym bardziej, że nikt nie wie, jak było naprawdę w takich właśnie sytuacjach, co było przyczyną, jak zachowywała się druga strona, jakie były wzajemne realcje itd. Niewykluczone jednak, że trochę staram się ją "wybielić" :angel

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 20:54 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Też chciałabym żeby wszystko w jej przypadku było wybielone i usprawiedliwione. Jednak tutaj chodziło o zdrowie innych ludzi. Ta kobieta musiała czuć się strasznie, siedząc 3 godziny w zaawansowanej ciąży, bez wody, w nagrzanym samochodzie (klimy wtedy nie mieli, a jak to w Kalifornii, upał). Pewnie marzyła o tym żeby się chociaż położyć. Jeszcze pewnie się denerwowała zachowaniem Marilyn i dlaczego jej mąż tak długo tam siedzi i do niej nie przychodzi. Masakra.

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 21:46 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Wiadomo, że Marilyn miała swoją wielką miłość w postaci Freda Kargera, który po romansie z nią, odrzucił ją i ożenił się z Jane Wyman, twierdząc, że nie widzi Marilyn w roli matki dla swoich dzieci. Podobno wg Sidneya Skolsky'ego MM miała jedno ze swoich najgłośniejszych wejść kiedy pojawiła się na ich ślubie by w akcie zemsty złożyć im gratulacje. Sidney twierdził, że to jedna z najbardziej podłych rzeczy jakich MM się dopuściła. Czy ktoś wie coś więcej na ten temat?

Marilyn przyjaźniła się do końca swojego życia z siostrą i matką Kargera, które pojawiły się również na jej pogrzebie.

Autor:  Narcissa [ 31 października 2016, o 23:17 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

A w jaki sposób to zrobiła? Bo jeżeli pojawiła się z uwagi na to, co ich łączyło, z sentymentu i grzecznie im powinszowała, to nie upatruję w tym niczego strasznego.

Autor:  ElsieMarina [ 31 października 2016, o 23:18 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Niestety nic więcej na ten temat nie wiem.

Autor:  Narcissa [ 1 listopada 2016, o 00:25 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Nie natknęłam się już na inne "zołzowate" zachowanie MM.

Autor:  ElsieMarina [ 1 listopada 2016, o 00:38 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Hmm ja chyba też nie. Coś ich mało hehe :angel

Autor:  Narcissa [ 1 listopada 2016, o 09:40 ]
Tytuł:  Re: Zołza Marilyn

Przypomniało mi się, że w Love Marilyn wspominano trudną raczej relację MM i Laurence Oliviera na planie Księcia i aktoreczki. On traktował ją bardzo pretensjonalnie, więc MM celowo zapominała tekstu i celowo się spóźniała na plan. Nie nazwałabym tego jednak zołzowatym zachowaniem, a jedynie odegraniem się.

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/